czwartek, 2 maja 2013

Cudowne uzdrowienie

Praktycznie za każdym razem, gdy człowiek ogląda jakiś film czy serial w którym jest scena o obłożnie chorym człowieku i skutecznym leczeniu go, pojawia się kwestia "cudowna":
- Pani mąż jest w stanie stabilnym po milionie godzin operacji, jego zdrowiu i życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Dzięki Bogu!
No chyba nie. Gość spędził 12 godzin na operowaniu patafiana, który przed chwilą przyrżnął w drzewo motocyklem, a kobiecina dziękuje Bogu. Przez wiele lat myślałem, że jest to domena scenarzystów, dopóki parę razy nie pojawiałem się w szpitalach z różnych powodów i nie widziałem takich scen.

Dzięki Bogu? To może ja aparat tlenowy odłączę.

Człowiek spędza 10-12 lat na uczelni, dbając o to, żeby go oczywiście nie wywalili i żeby udało mu się znaleźć pracę w zawodzie. Zaczyna pracować w państwowej placówce medycznej przez wiele lat, zdobywa doświadczenie, aż w końcu spędza 12 godzin na operowaniu kogoś, a nie otrzymuje nawet prostego "dziękuję". Takie dni muszą być chyba najbardziej frustrujące w pracy lekarza.

Pomijam już generalnie kwestię wiary, bo to jest ona zasadniczo indywidualna, ale w takim wypadku chirurgowi należą się zwyczajne podziękowania, niezależnie od tego komu dziękowało się wcześniej - czy był to Zeus, Jezus, Jahwe, Jehowa czy ktokolwiek inny.

Oczywiście nie jest to regułą, bo dziękuje się również lekarzom. Nie mniej jednak takie sytuacje istnieją, a w jednym człowieku dosłownie widziałem jak się gotuje po takich słowach. Nie ukrywam, że również bym się zwyczajnie wkurwił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz